Tego o mnie jeszcze nie wiecie. No może, nie wszyscy to wiedzą. Ja – Sylwia, Kobieta, Ewolucjonistka, Coach, Przedsiębiorca, absolwentka seksuologii, e-biznesu, zarządzania i pielęgniarstwa, miłośniczka etnicznej kultury słowiańskiej i hawajskiej – prowadzę grupę Kobiece Korzenie Mocy.
O czym rozmawiamy? Po prostu – pozytywnie o ciele, kobiecości i seksualności.
My kobiety zostałyśmy przez NATURĘ tak zaprogramowane, żebyśmy były żywotne, podlegały cyklom i … żebyśmy były humorzaste. Bycie zołzą to nasza siła a nie słabość.
Znać swój wewnętrzny rytm i działać w zgodzie z nim to przepis na udane relacje, spełnienie i efektywność w życiu zawodowym.
I teraz uwaga. Prezentuje post jaki właśnie dziś tam opublikowałam. 🙂
Ach te skarpety!
Podzielę się z wami czymś bardzo osobistym. Był taki moment w moim życiu, kiedy rzucone na podłogę skarpety męskie stanowiły problem na skalę nuklearnego konfliktu międzynarodowego.
Wyobraźcie sobie, że ten używany skrawek bawełny był początkiem do wybuchu wulkanicznej złości lub Niagary łez, a czasem bezkresnych stepów smutku.
Zauważyłam pewną cykliczność w moich humorach i czasowy brak zrozumienia moich nastrojów wśród bliskich. Zaczęło mnie to intrygować i postanowiłam niczym Colombo rozwikłać przyczynę. Zanim jednak doszłam do sedna potrzebowałam zebrać materiał śledczy i poddać go analizie. 😉
Oto materiał dowodowy.
Tydzień 1.
- Widzę: Skarpety czarne leżą na podłodze przy narożniku.
- Czuję: Specjalnie nic mi to nie robi. Leżą to leżą.
- Reaguję: Kochanie, wiesz zanim pójdziemy do kina musimy uratować przed roztoczami te biedne porzucone skarpety. Weź je wrzuć do brudownika. Brawo bohaterze! To na co idziemy dziś do kina?
Tydzień 2.
- Widzę: Skarpety białe leżą na podłodze przy narożniku.
- Czuję: O skarpety, hmmm białe. Wolę kiedy zakłada czarne… OMG jak on sexy wygląda kiedy gotuje…
- Reaguję: Kochanie, wiesz mam ochotę na truskawki, szampana i zatracenie się zapomnienia. Chrzanić skarpety. Chwilo trwaj, jesteś piękna!.
Tydzień 3.
- Widzę: Skarpety czarne leżą na podłodze przy narożniku.
- Czuję: Ciśnienie w mojej czaszce rośnie. Przez głowę przelatują myśli „zabić, to za mało!”. Po chwili czuję rozpacz! Łzy jak grochy płyną po policzkach. I znów wulkan złości wylewa się ze mnie. Aaaaaaaa!
- Reaguję: Pełna furii wyrzucam skarpety za okno! Dlaczego ty mnie nie rozumiesz. Za mało doceniasz! Dlaczego?! Aaaaaaaaaaaaa…
Tydzień 4.
- Widzę: Skarpety w paski leżą na podłodze przy narożniku.
- Czuję: Zauważam ale nie mam na to czasu i ochoty aby jakoś reagować. Jestem w sobie i przemyśliwuję zagadki życia i to kim jestem. Czuję lekką obojętność i uczucie przyjemnego spokoju.
- Reaguję: Daj mi spokój. Nie ma mnie. Nie mam siły. Przytul mnie.
Hmmmm wygląda na to, że jest 4 mnie a może i nawet 5.
Kumpela, Wamp, Zołza i Beksa. Często też pojawia się Wiedźma – ta co wie i nic nie musi. Najczęściej w 3 dniu cyklu. Kiedy całe napięcie schodzi a ja najmocniej wiem kim jestem i czuję po co …
I wiesz, co? Kiedy już wiem jak mój organizm działa, jak reaguję w różnej fazie cyklu jest mi łatwiej. A skarpety to po prostu tylko pretekst, aby zadbać o siebie, o potrzeby, o to co ważne. Podobnie jest z wyrzucaniem śmieci, brudnymi garami i innymi wyzwalaczami napięć odsłaniającymi, o co tak naprawdę chodzi.
Cdn…