NIC

Ewolucja osobista, Wpis

Co ci jest? NIC.

Co się stało?  NIC.

Co z tym zrobisz? NIC.

Czyli słowo, które wszystkich uczestników konwersacji doprowadza do rozpaczy, złości, frustracji.

Trafia szlag osobę, co pytanie zadaje i słyszy w odpowiedzi NIC – „bo jak to NIC skoro widać, że coś? Bo jak tu pomóc, skoro nie wiadomo o co chodzi? I jak tu dalej rozmawiać, kiedy własnie NIC nastało?”

Rozwala na łopatki również osobę, która słowo NIC wypowiada – bo właśnie jest w  niemocy  i np. nie potrafi nazwać tego co czuje,  albo wie z jakiego powodu NIC nastało, ale czuje zniechecenie, bo sytuacja w której obecnie jest zdarza się kolejny raz i i kolejny, i kolejny… nadzieja stracona, że coś się zmieni.

Sytuacja nr 1.

Julia, w kwiecie wieku, pozytywna i energiczna, z ochotą podejmuje wyzwania. Prowadzi wlasny biznes z zapałem przez ładnych pare lat, ale zaczyna jej słabiej iść. Wiadomo – konkurenacja, załamanie rynku, spadek podaży na Julki produkt. I nagle pach, dostaję ofertę bardzo kuszącą – dobrze płatna praca, gdzie jej wiedza może się przydać. Firma fajna, szef super, zespół dobry, warunki przyjemne.

Po przeanalizowaniu „za i przeciw” podejmuje wyzwanie, przyjmuje ofertę pracy. Zaczyna pracować, energicznie i metodycznie. Robi to co do niej należy i z każdym dniem ubywa jej energii. Na koncie pojawiają się reguralnie przelewy a w sercu coraz wieksza tęsknota.

Jej partner dostrzega to i zaczynają rozmawiać.

I zanim ona odpowie na pytanie – „co ci jest?”

… słyszy: „przecież jest teraz świetnie, masz pole do popisu, dasz radę, że jest świetna i że to ogromna szansa i …”.

A ona właśnie sobie uświadomiła w jak pokręconej sytuacji jest i nie może tego wypowiedzieć.

Miała pracę, którą kochała i która dawała jej frajdę. Wiadomo własny biznes i zarobki były falowe, a w ostatnich okresach dłużej były doły niż szczyty. To budziło frustracje, ale jednak całemu przedsięwzieciu towarzyszyła – kreacja, radość, współpraca, frajda i poczucie sensu.

Zgodziła sie na nowe wyzwanie bo posada prezentowała się baaaardzo kusząco. Dobra praca w świetnym miejscu z fajnym zespołem. Przecież nie ma co wymyśleć. Frajda-srajda, przecież jest dobrze.  Julka pomyślala, że zapewne jej partner ma racje i może ona po prostu przesadza, może wcale nie powinna tak czuć, może… ale czuje w ciele, że traci energię…

i jedyną odpowiedź jaką jest w stanie dać na pytanie „Co ci jest?” jest – NIC.

Sytuacja nr 2.

Małżeństwo z niedużym stażem obchodzi rocznice. Restauracja, świece, oni odświętni w dobrych humorach. Siedzą przy elegancko zastawionym stole, w  ustronym miejscu, z pieknywm widokiem. Zapowaiada się smaczny i romantyczny wieczór. Zamawiają dania, które są obietnicą na upojną noc i kiedy oczekują na ich zaserwowanie … on wyciąga telefon i mówi – „wiesz, muszę sprawdzić jedną rzecz”. Jednak na sprawdzaniu jednej sprawy się nie kończy. Mąż wpada w telefon,  nie zauwazając jak z twarzy jego żony znika błogość. Ona nalewa sobie kolejny kieliszek winna, do pełna. Sama. To pozostaje również niezauważone.

On w telefonie, ona w myślach. Przypomina sobie kłótnie na ostatnie święta, własnie o ten cholerny telefon. Wykrzyczała mu wszystko: „że potrzebuje kontaktu, że chce być blisko, że chce wiedzieć co u niego słychać, że posiłek z telefonem w tle to morderstwo dla zwiazku”.

Obiecali sobie, że właśnie szczególnie podczas posiłków nie będą korzystać z telefonów.  To będzie taki ich śwęty czas. Celebracja smaków i słów.

Potem była kolejna kłótnia po imieninach sędziwej cioci. Powiedział jej, że było nudno i musiał zabić czas, dlatego wyciągnął telefon. A potem kolejna. I znów sobie obiecali.

Jej rozmyślanie i jego sprawdzanie w telefonie przerywa kelner, który wniósł apetycznie i pieknie pachnace dania.

W tym momencie on spoglada na nią i pyta się – co sie stało? Ona odpowiada – NIC.

Oboje w jednej sekundzie tracą apetyt…

Sytuacja nr 3

Karolina piękna, mądra dziewczyna po trzydziestce. Zakochana. Gotowa na kolejny etap związku. Wraz ze swoim partnerem Mariuszem, wprowadzają się na nowo wybudowane osiedle. Są ze sobą już ponad rok. Oboje są przekonani, że już czas, że chcą dziecka, że już nie wystarcza im tylko wspólne razem. Odstawiają antykoncepcję. Radosnie korzystają z każdej chwili, bez stresu, tylko czysta radość z własnych ciał. Mija rok – NIC. Karolina trochę ciśnieniuje, ale ginekolog tłumaczy, że tak bywa, że nie każda para zachodzi w ciąże od razu, że czasem trzeba poczekać.

Karolinie trudno wyluzować w takiej sytuacji, ale Mariusz wpada na pomysł wyjazdu na jakąś ciepłą wyspę. Dominikana ma ich odstresować. Dwa tygodnie wakacji mijają bardzo szybko i po kolejnych dwóch na teście ciążowym pojawiają sie wyczekiwane „dwa paski”.

Radość wielka, ona nie wytrzymuje, choć mieli poczekać z obwieszczaniem radosnej nowiny i opowiada prawie całemu światu, że jest w ciąży. W zasadzie tyle osób wie, że śmiało mogłaby zamieścić status „będę mamą” na facebooku.

Pierwsza wizyta u ginekologa i wszystko super. Badania dobre. Radość.

Kolejna  wizyta. Usg. Nie słychać serca. Płód przestał  się rozwijać. Lekarz sucho informuje ją: „jeśli w ciągu tygodnia poronienie nie nastąpi samoistnie, prosze zgłosić się na zabieg czyszczenia.”

I tyle. NIC więcej.

Rozpacz. Łzy. Karolina i Mariusz wspierają się bardzo. Kiedy temperatura emocji nieco opada, postanawiają, że spróbują raz jeszcze.

Tym razem już nie jest tak zabawnie i frywolnie w sypialni. Kochają się w rytm jej owulacji. Kalendarz wyznacza namietność. Są zdeterminowani, ale frajdy w tym coraz mniej. Do tego dochodzą reguralne wizyty u lekarzy, badania i … po kolejnym roku znów są w ciąży. Tym razem nikt oprócz nich, nie jest wtajemniczony. Chcą poczekać do 12 tygodnia zanim komukolwiek powiedzą. Ona bierze zastrzyki, on o nią dba i spełnia zachcianki. Oboje drżą i każdy dzień błogosławią. Mija 9 tydzień i sytuacja znów się powtarza. Lekarz informuje: „ Przykro mi, ale ciaża zatrzymała się”.

Frustracja, zniechęcenie, odpuszczenie, akceptacja. Mariusz bierze to co jest. Nie mogą mieć dzieci, trudno i tak mają siebie, a to najważniejsze. Ona jeszcze ma nadzieje,  taką niewielką. Za każdym razem kiedy dostaje okres odczuwa zawód i smutek.

Któregoś dnia spotykają dawno niewidzianych znajomych Anię i Mirka z dwójka małych dzieci.  Wspólny spacer, obiad, lody i romowa.

„Ale wy nie macie dzieci, prawda?” dopytuje się Ania.

„No nie mamy” – odpowiadają chórem

„Ale chcecie?” –  drąży Ania.

„Wiesz próbowaliśmy, ale…”

I tu Ania wkracza z arsenałem rad, nazwisk lekarzy i możliwości jakie daje współczesna medycyna. Przerywa, nie słucha, tylko opowiada co Karolina i Mariusz powinni teraz zrobić. Karolina milczy. Mariusz bezskutecznie próbuje przerwać monolog Ani – ekspertki od zachodzenia w ciąże. Po 20 minutach „świetnych” rad Ania spogląda na swoich „suchaczy” i pytanie kieruje do Karoliny: „I co teraz zrobisz?”

NIC – tylko tyle jest w stanie odpowiedzieć.

***

3 historie,  z których wynika, że NIC potrzebuje wysłuchania i wsłuchania się.

Lekcja jaką biorę dla siebie.

  1. Kiedy zadam pytanie i usłyszę NIC, wsłucham się uważnie w potrzeby drugiej osoby a jesli nie odpowie od razu dam jej czas, nie będę naciskać. Sama wiem jak trudno nazwać własne emocje, to co czujemy i jakie potrzeby mamy.
  2. Kiedy zaś sama odpowiem NIC – dam sobie czas na wsłuchanie się w siebie, aby poznać co ważnego dla mnie za tym NIC stoi.

A ty co ważnego dla siebie z historii o NIC zabierasz??

Ściskam,

IMG_5932-kopia

***

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe i zupełnie niezamierzone.

 

 

Kobiece prawa…

Wpis

Zacznę od pytania, czy ważne jest dla ciebie prawo wyboru, możliwość samostanowienia i decydowania o sobie?

Czy wolność jest jedną z twoich wartości jakimi kierujesz się w życiu?

Dla mnie te pojęcia to coś, bez czego nie wyobrażam sobie mojego życia. Jednak mam świadomość, że nie dla każdej z nas może to mieć pierwszoplanowe znaczenie.

Jednak…

Prawo wyboru, wolność, niezależność to ważne dla każdego człowieka potrzeby wynikające z potrzeb mózgu. O tym piszą naukowcy David Rock, Daniel J. Siegl.

I mimo, że prawo wyboru nie musi być w Twojej hierarchii na pierwszym miejscu to jest ono Twoją potrzebą wypływającą z mózgu. Znasz to powiedzenie, że z „seksem problemu nie mamy, kiedy zaspokojone są nasze potrzeby. Problem zaczyna się wtedy kiedy jest on niewystarczający.” I tak jest z każdą nasza potrzebą.

Jeśli w naszym życiu jest ok, to zazwyczaj się nad tym nie zastanawiamy. Dopiero kiedy coś nas uwiera, ktoś coś zmienia, ktoś nam coś odbiera lub nie dostarcza wówczas następuję reakcja. I kiedy taka sytuacja dostatecznie długo trwa może pojawić się w nas frustracja.

Dziś „Czarny Piątek” w całym kraju będą protesty. Ja też będę wśród protestujących kobiet.

Chcę przedstawić ci mój punkt widzenia, dlaczego uważam, że ważne jest zachowania prawa do aborcji tylko i wyłącznie w rękach kobiety.

„Moje ciało i moje sumienie.” Dla niektórych to za mało, uważają, że wiedzą lepiej, czy i kiedy powinnam rodzić, ale nie robią tego z troski o mnie. Nie myślą o moich potrzebach. Nie jest ich planem ułatwianie mi życia.

Prawda jest taka: że kontrola nad macicą, to kontrola nad światem.

O tym mówi historia kobiet w naszej cywilizacji. Zasłonić, skrępować, zamknąć w domu, odebrać możliwość decydowania o sobie, o swoim ciele, bez prawa wyboru, bez równego wynagradzania za pracę. To metody, jakie regularnie powracają i są na nas kobietach praktykowane.

My Polki żyjemy w miarę dobrym miejscu. To czasy, w których każda z nas ma możliwość zrealizowania swojego potencjału. Możemy uczyć się, pracować, wyjechać, zarabiać, wybierać jakie role chcemy pełnić, ale nadal nie dostajemy takiego samego wynagrodzenia, jak mężczyźni, za tę samą pracę

Czy możesz wyobrazić sobie taką sytuację.

„Kiedy kobieta odezwie się w nieodpowiednim momencie, mężczyzna ma prawo wybić jej zęby cegłą.”

Tak zaczyna się historia naszej cywilizacji i to było obowiązujące prawo.

Były już w przeszłości takie miejsca na ziemi, gdzie kobiety mogły stanowić o sobie i posiadać majątek.

Starożytny Egipt, tu kobieta miała możliwość posiadania swojego majątku i zajmowania wysokiej pozycji społecznej, ale przyszli rzymianie, a potem arabowie i skończyło się.

Wietnam szczycił się silną pozycją kobiet, przyszli najeźdźcy cesarza Han i zdegradowali kobietę to obywatela drugiej kategorii.

Rewolucję francuską rozpoczęły kobiety, a Olimpię de Gouges, autorkę deklaracji Deklarację Praw Kobiety i Obywatelki zgilotynowano, kiedy zaczęła być niewygodna.

Historia pokazuje, że nadane nam prawa są odbierane w mgnieniu oka, a swobody ograniczane totalnie.

Jeśli interesuje cię temat dziejów kobiet to koniecznie obejrzyj – The Ascent of Woman (na Netflix). To bardzo poruszający dokument. To historia korzeni naszej mocy. I mocne przesłanie, że tylko:

  • Niezależność
  • Edukacja
  • Prawo wyboru i decydowania o sobie w sferze publicznej
  • Posiadanie własnego majątku

gwarantują nam swobodę i możliwość realizacji siebie.

I to co jest najistotniejsze – naszą siłą jest solidarność. Razem mamy moc, z którą będą się liczyć. Kolektywnie możemy nasz świat kobiet zmieniać na lżejszy, pełen równego traktowania i odpowiedniego wynagradzania.

A pierwszy krok to zapewnienie nam praw człowieka i prawa o decydowaniu o własnym ciele.

Ściskam cię mocno i dbaj o siebie

IMG_5932-kopia

P.S. Więcej na temat filmu znajdziesz na stronie http://www.ascentofwoman.com/

 

Jej Wysokość Słomiany Zapał

Wpis

Dziś opowiem Ci bajkę, która zdarzyła się naprawdę.

Za górami, lasami i siedmioma morzami żyła sobie Dziewczyna, którą lubiła zaczynać. To co nowe i najświeższe było najfajniejsze. Nowinki pociągały ją niezwykle. Wciąż zaczynała coś nowego. Tych nowych spraw było tak dużo, że większości rozpoczętych zwyczajnie nie kończyła.

Okrzyknięto ją – Jej Wysokość Słomiany Zapał. Niektórzy nazywali ją wręcz mistrzynią zaczynania.

Zaczynała hiszpański, kung-fu, gotowanie wg pięciu przemian, jazdę konną, japoński, rysunek martwej natury, orgiami, grę na ukulele, jogę, hula, kilkadziesiąt kursów w tym coś z IT i masażu a nawet naukę żeglarstwa. Zaczynania było wiele, wiele więcej.

Za swoimi plecami słyszała: „ta, to nie potrafi wytrwać”, „o zapewne do niczego nie dojdzie”, „beznadzieja, znów coś zaczyna i zapewne nie skończy”.

Życzliwi wprost, tak się do niej zwracali: „może zdecydujesz się na jedno i w tym wytrwasz?”, „przestań szukać wiatru w polu, skup się na czymś pożytecznym”.

Tak często słyszała te komentarze, że pomyślała, że coś z nią jest nie tak. I zgłosiła się do znanej w okolicy Coachownicy.

Coachownica spojrzała jej głęboko w oczy i zadała tylko jedno pytanie.

  • Jaką masz korzyść ze słomianego zapału?

Na początku Dziewczynę zatkało i stała jak wryta. W głowie miała tylko 1000 nie wiem. Jednak powtarzała sobie to pytanie niczym mantrę. Jaką mam korzyść? Jaką mam korzyść? Jaką korzyść?

Odpowiedź nie przyszła szybko, ale pojawiła się.

Korzyści jakie wypływały ze słomianego zapału to:

  • entuzjazm, ekscytacja, uczucie motyli w brzuchu niczym przy zakochaniu
  • powiew lekkości i ciekawości wypływający z nowości
  • testowanie, smakowanie, doświadczanie
  • sprawdzanie, co kręci najbardziej
  • odwaga do zaczynania

Kiedy dłużej zaczęła się zastanawiać, zdała sobie sprawę, że było kilka spraw w jej życiu, które doprowadziła do końca. I odkryła ten skuteczny sposób, jaki pozwalał jej doprowadzać sprawy do mety …

Koniec.

*** *** ***

Dwie strony medalu. Wszystko je ma. Nawet słomiany zapał ma swoją jasną stronę. Może nie jest trwały, efektywny i skuteczny. Jednak dzięki niemu możesz oddać się testowaniu, aby w końcu znaleźć, to co jest właściwe dla ciebie.

A jeśli chcesz poznać, co to za sposób doprowadzania spraw do końca i gdybyś poczuła, że warto popracować nad wytrwałością zostawiam ci link do kursu ;). Skusisz się? www.instytutkompetencji.pl/kursonline

Dbaj o siebie,

IMG_5932-kopia

 

 

#8m

Wpis

8 marca! Dzień Kobiet.

Pamiętam, kiedy byłam dziewczynką Dzień Kobiet, jako święto wydawało mi się groteskowe. Goździki i rajstopy. Śliskie cmoki w dłoń. Sztuczna życzliwość i sztywne życzenia.

Był też miły akcent. Mój tata zawsze dawał mi bukiet frezji. Pachniały obłędnie. Czułam się wtedy bardzo kobieco i wyjątkowo.

Potem dorosłam. Dzień Kobiet mnie nie wzruszał. Czasem szef rozdawał tulipany lub czekoladki. Chłopak ofiarował różę. Tak naprawdę nie zastanawiałam się nad sensem tego święta.

Dopiero dziś kiedy stałam wśród strajkujących polskich kobiet skandujących „solidarność naszą bronią” zrozumiałam.

Razem możemy więcej. Solidarnie możemy zmienić rzeczywistość na lepszą.

Od dziś 8 marca dla mnie to manifestacja mojej kobiecości, moich praw i mojego zdania:

  • Tak, prawo wyboru jest dla mnie totalnie ważne, bo cenię sobie wolność i niezależność.
  • Tak, mam mózg i umiem go efektywnie używać.
  • Tak, moje ciało jest moje
  • Tak, cenię sobie równe traktowanie
  • Tak, chcę sama za siebie decydować. I jestem gotowa ponosić konsekwencje moich wyborów.
  • Tak, zależy mi, aby kobietom było dobrze w życiu.

Bo każda z nas zasługuje na szczęście, szacunek i życzliwość.

Dzień Kobiet może być każdego dnia, kiedy celebrujemy własne życie, czerpiemy przyjemność z ciała, realizujemy swoje cele i mamy odwagę sięgać po to, co jest dla nas dobre. Ba! Najlepsze.

Dziś jest solidarnym głosem kobiet, które mówią dość tym co chcą odebrać im prawa!

Każdej kobiecie na tej planecie, życzę z całego serca, abyśmy zawsze miały prawo wyboru i decydowania o sobie oraz czerpały radość ze swojej kobiecości.

IMG_6562